blackout #27 – wstęp do rozważań, Konrad Gęca
19 listopada 2013 roku odbył się w podziemiach rynku głównego w krakowie blackout # 27 – koncert hiszpańskiego artysty tresa. w zapowiedzi wydarzenia czytamy między innymi o poszukiwaniu ciszy absolutnej. koncepcja jest następująca – tres nie wytworzy ani jednego dźwięku, koncert rozpocznie się od dźwięków, które zastaniemy wchodząc do muzeum, od jego codziennego pejzażu dźwiękowego towarzyszącemu stałej ekspozycji, i następnie w kolejnych etapach koncertu polegać on będzie na wyłączeniu poszczególnych urządzeń, aż do uzyskania kompletnej ciszy i ciemności. tres powie przed rozpoczęciem, że liczy na to, iż wydarzenie będzie dla odbiorców podróżą w głąb siebie. niektórzy zdezorientowani, inni szykują się na na przeżywanie stanów medytacyjnych i … nie ma całkowitej ciemności, ktoś pokasłuje, ktoś się drapie po głowie, mimo, że jest prawie całkiem cicho, ciszy absolutnej brak. niepowodzenie? krakowski blackout to już 27 występ tresa z tym projektem – mimo wszystko się nie udało? możemy się zatrzymać w ocenie tego wydarzenia na tym etapie, ale popełnimy błąd. oczekiwania sprowadzające się jedynie do doświadczenia całkowitej ciszy i ciemności nie będą trafione, nie chodzi bowiem o zaprezentowanie perfekcyjnie dopracowanej sztuczki – tres to nie czarodziej, który powstrzymuje fale światła i dźwięku…
spróbujmy od początku – jeśli chodzi o mnie to sama koncepcja koncertu wywiera na mnie takie wrażenie, że niemal nie muszę tam być. inspiracja i oczarowanie samą ideą, to już nastąpiło. dalej – struktura utworu, który zaczyna się od dźwięku (istniejącego w konkretnej przestrzni, tres nie dodaje ani
jednego dźwięku przez cały czas trwania koncertu), którego składowe są usuwane w trakcie jego trwania jest już na wstępie czymś odmiennym w kontraście do tradycyjnego sposobu komponowania kiedy to artysta dźwięki wytwarza, a nie usuwa. jesteśmy więc na miejscu i przechodzimy przez proces odłączania kolejnych urządzeń. obecność tresa odczuwalna jest przez cały czas – poprzez wydawanie komend odnośnie kolejnych mających za chwilę zamilknąć urządzeń, ale również przez latarkę, którą przyświeca sobie drogę w celu odnalezienia konkretnego generatora, który należałoby aktualnie uśpić, zachowując narrację polegającą na stopniowym obniżaniu poziomu hałasu. właśnie ta jego obecność zdaje się podpowiadać, że nie chodzi po prostu o efekt ciemności i ciszy. on chce nas przeprowadzic przez pewien proces. robi co może żeby nie przeszkadzać w odczuwaniu ciszy ale wiemy, że snuje się po przestrzeni muzeum i słucha, improwizuje w celu jak najlepszego zagrania tego utworu. poprzez redukowanie składowych hałasu pokazuje mnogość pojedynczych szumów – natłok informacji, która istnieje obok nas na codzień. co ciekawe całego zdarzenia doświadczamy w miejscu takim jak muzeum, które przecież od hałasu powinno stronić.
tres mówi zatem o tym jak rozbudowany i zautomatyzowany organizm funkcjonuje obok nas każdego dnia, czasem przy naszej akceptacji, a niekiedy bez naszej świadomości jego istnienia. i tu dotykamy sedna sprawy. podczas procesu usuwania kolejnych dźwięków, wyłączania kolejnych obrazów tres rozkłada naszą rzeczywistość na elementy, zdziera kolejne warstwy, które mówią o złożoności, o plątaninie powiązań, pokazuje co w dzisiejszym świecie oznacza adaptacja. a skoro już towarzyszy nam taka doza tolerancji, skoro przystosowaliśmy się do życia w takich warunkach, skoro taką ilość informacji interpretujemy automatycznie traktując właściwie jako nieistotną, to tego typu akcje jak blackout zdają się wołać o refleksję i redefinicję samego właśnie pojęcia adaptacji – inne ma ono bowiem znaczenie teraz, inne miało w przeszłości, różnie będzie pojmowane w zależności od miejsca, w którym się znajdujemy (w skali lokalnej i globalnej). można je przy tym traktować dosłownie w odniesieniu do hałasu, lub spojrzeć głębiej i zastanowić chwilę nad naszymi przyzwyczajeniami, procesami, które nas kształtują, które nas otaczają na przestrzeni dłuższego okresu, nieodczuwalnego natychmiast, ale nie na tyle długiego żeby jego konsekwencje nie były odczuwalne podczas naszego życia.
niedoskonała ciemność na skutek przeoczenia tresa i niewyłączenia jednego światła (pomimo bardzo rzetelnego przygotowania wydarzenia) daje tylko przykład jak trudno nad naszym otoczeniem zapanować, jak niektóre procesy wymykają się spod kontroli, a niewątpliwie mogą być jedną ze składowych kształtujących nas samych.
kiedy więc tres mówi przed startem koncertu o podróży w głąb siebie to nie mam wątpliwości, że nie chodzi o samo przeżywanie ciszy i ciemności tam na miejscu, a liczy na to, że ta podróż w muzem się zacznie ale będzie trwać jeszcze długo po jego opuszczeniu.
powyższy tekst rodził się w warunkach skrajnie niesprzyjających, gdzieś pomiędzy portem lotniczym w balicach a peronem 1 stacji kolejowej. traktować go należy jako wstęp do rozważań nt. blackout’u.
[…] http://dropr.com/konradgeca http://www.soundsofeurope.eu/eblog/artist-in-focus-konrad-geca/ http://blog.audio.art.pl/blackout-27-wstep-do-rozwazan-konrad-geca/ […]