Phill Niblock: polała się krew! Karolina Micuła
23 listopada 2013r. w krakowskim Bunkrze Sztuki ciśnienie podnosiło się stopniowo podczas kilkugodzinnego bloku koncertowego.
Na rozgrzewkę wystąpił duet George Wissel i Joker Nies w projekcie Corpus Callosum. Corpus callosum, czyli ciało modzelowate, to największe spoidło mózgu łączące jego dwie półkule. Prawą odpowiedzialną za kreatywność i analityczną lewą. Nies zespolił w sobie te dwie zupełnie skrajne cechy, w odpowiednim balansie pożądane u współczesnych artystów. Oddawał się radosnej aleatorycznej grze w świecie wymagających zmysłu technicznego elektronicznych zabawek, wykorzystując zachodzące pomiędzy nimi zwarcia – circuit bending. Sam stał się łącznikiem napięć między wizerunkiem inżyniera dźwięku a artystą muzykiem. W tym przypadkowym, losowym przepływie urwanych dźwięków i ciekawych brzmień próbował odnaleźć się preparowany przez Wissela saksofon altowy. U Wissela zaciekawiły mnie pomysły, aczkolwiek same preparacje nie przyniosły tak rozmaitych brzmień, jakich mógł spodziewać się słuchacz-obserwator. Odniosłam nawet wrażenie, że takie brzmienia mógłby bez preparacji wydobyć z saksofonu średniej klasy improwizator o proweniencji freejazzowej. Tym samym Wissel nie skradł mego serca (ucha?), a koncert – nieco zbyt długo trwający w jednolitej dynamice – zaliczam do zdarzeń interesujących, acz nie porywających.
Thomas Ankersmit za pomocą czterokanałowego utworu na sterowanym komputerowo analogowym syntezatorze Serge Modular wciągnął festiwalową publiczność w niemal namacalny przestrzenny wir. Burzył mury skondensowanych dźwięków wprowadzając słuchaczy w korytarze ciszy, by znów budować ściany potężnych, odczuwanych na poziomie cenestetycznym dźwięków. Utwór na syntezator analogowy Serge Modular miał swój rytm, zróżnicowaną dynamikę i artykulację. Dyrygent tej przestrzennej orkiestry tworzył klastry częstotliwości pulsujących horyzontalnie, niczym dające się wyodrębnić sekcje poszczególnych instrumentów w orkiestrze. Muzyka wprawiała ciało w subtelny, pulsujący ruch. Poddanie się temu ruchowi odkrywało przede mną coraz większe bogactwo kierunkowych fal brzmieniowych doznań. Im dalej wirowały struktury, tym bardziej pogłębiały się odczucia fizyczne, a koncert przeobrażał się w rytualne, transowe doświadczenie.
Świeży laureat prestiżowej nagrody im. Johna Cage’a – Phill Niblock przyjechał do Krakowa z intermedialną instalacją/koncertem. Fluktuujące w przestrzeni Bunkra Sztuki drony towarzyszyły mechaniczne, niemal rytualnie wykonywanym ruchom chińskich poławiaczy ryb, czy brazylijskich rolników prezentowanym w dwukanałowej projekcji video Ruch ludzi pracy. Arytmiczne fale dźwiękowe zawłaszczyły przestrzeń. Paradoksalnie warstwa wizualna nadawała rytm warstwie audialnej. Publiczność weszła w rytm, rytm ludzi pracujących w noise’owej rzeczywistości. Ta podróż mogłaby trwać bez końca. Podczas trwania tego dźwiękowo-filmowego spektaklu w przestrzeni galerii pojawiła się improwizatorka młodego pokolenia – Lucie Vitkova ze swoim akordeonem. Perfekcyjnie wtórowała komputerom Niblocka, nie starając się zaburzyć zamysłu kompozytora kontrapunktami, a raczej go potęgując za pomocą rozlanych i pulsujących plam brzmieniowych.
W osiemdziesiątej minucie potężnych, koncentrycznie rozchodzących się fal dźwiękowych pojedyncze osoby zaczęły opuszczać salę. Czyżby ogarnęła ich monotonia? Jeśli tak, to nie ma w tym niczego lekceważącego. Od Niblocka – artysty wielkiego formatu – należy się spodziewać celowości takich działań. Pierwszy świat ogląda trzeci świat podczas ciężkiej, fizycznej pracy. Nadal monotonne? Tak. Wyobraźcie sobie dziesięciogodzinne wyczerpujące zajęcie, wykonywane dzień w dzień bez względu na wszystko. Choćby łowienie piranii z poziomu kutra rybackiego niedaleko brzegu. Zajęciu towarzyszy wywołujące mdłości kołysanie, nieprzerwalny szum fal rozbijających się o burtę, hałas portowych maszyn, audiosfera robotniczej codzienności. Teraz wyobraźcie sobie fizyczne odczucia rybaka, kiedy w końcu może odpocząć od monotonii noise’u życia codziennego. Znam to uczucie. Jest niezwykłe. Pojawiło się wczoraj po opuszczeniu Bunkra.
Najnowsze komentarze