TRES 27 Ciemność

Sama zapowiedź budziła oczekiwania. Niezwykły pomysł wyciszania w ciemności, szczególne miejsce, gdzie miało się to odbyć, tajemniczy pseudonim artysty, elitarność – limitowana ilość miejsc wymuszająca rezerwację biletów – to mogło być szczególnie atrakcyjne wydarzenie Festiwalu.

Przed wejściem na koncert  nastrój ekscytacji i napięcia wzrósł, dodatkowo podbudowany słowami Marka Chołoniewskiego. Mówił, że został zobowiązany  przez gospodarzy Muzeum Historycznego do wzięcia odpowiedzialności za wszelkie zdarzenia, które obędą się w podziemiach Rynku, dlatego prosi o indywidualne zadanie sobie pytania, czy nasz organizm poradzi sobie z czekającymi nas okolicznościami. A przecież „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Gdy zostaliśmy ostrzeżeni, że przez niemal godzinę będziemy poddani próbie ciemności i pogłębiającej się ciszy, odcięci od świata i pozbawieni możliwości wyjścia, jeszcze byliśmy dzielni, nikt nie zrezygnował. Na dole, gdy znaleźliśmy się w zapadającym powoli mroku, otoczeni stopniowo milknącymi dźwiękami, ktoś nie wytrzymał napięcia i musiał wyjść.
Wcale się nie dziwiłam. Nie cierpię na klaustrofobię, ale gdy w odpowiedzi na padające w niedługich odstępach czasu komendy wraz ze światłem wyłączano kolejne urządzenia, czułam rodzaj małej paniki; serce biło mi coraz mocniej, oddech przyspieszył. Wbrew własnemu rozumowi, który cały czas tłumaczył, że nic mi nie grozi, że przecież sama się zgłosiłam do uczestnictwa w tym działaniu, wcale nie czułam się dobrze. Musiałam popracować nad emocjami, żeby się wyciszyć.

Tres jednak manipulował naszymi wrażeniami. Gdy przez krótkofalówkę wydawał polecenia kojarzące się z filmami o odpalaniu rakiet kosmicznych, na co ktoś z obsługi równie „wojskowo” meldował o wykonaniu komendy, w wyobraźni musiały się pojawić skojarzenia  naukowo-militarne. Przypomniałam sobie obrazy wybuchów jądrowych (?) i prawie usłyszałam tykanie bomby zegarowej, chociaż żadnego tykania nie było, bo zgodnie z poleceniem wyłączyliśmy wszystkie urządzenia elektroniczne, łącznie z zegarkami. Napięcie rosło, wyostrzały się zmysły. Oczy wychwytywały niknące pobłyski światła, uszy wsłuchiwały się w ostatnie buczenia i szumy, mocnej czułam zapachy. Paradoksalnie – mimo  że kolejne wyłączenia urządzeń przyjmowałam z ulgą, bo początkowy chaos dźwiękowy nie był przyjemny, postępująca cisza nie przynosiła ukojenia, miała dla mnie cechy opresji.

Podczas trwania całego koncertu (procesu) myślałam o naturze i kulturze – o atawistycznym lęku człowieka przed ciemnością (i uwrażliwieniu na ciszę), o przezwyciężaniu tego strachu różnymi sposobami – technicznymi, społecznymi, psychologicznymi. Myślałam o samotności każdego z nas tu i teraz i o byciu we wspólnocie. Zastanawiałam się, jak mógłby być odebrany mój gest dotknięcia kogoś siedzącego obok i jak bardzo zależałoby to od relacji, które nas łączą (banalne ale dotkliwe). Myślałam o różnicach w odczuwaniu ciszy i ciemności w przyrodzie i w różnych wnętrzach. Przypomniałam sobie mój porażający strach, kiedy szłam bardzo ciemną nocą przez most i poczucie ogarniającego mnie spokoju, gdy gasiłam światła w swoim cichnącym po całym dniu domu. Myślałam o karaniu przestępców lochem, a więc skazaniu na odosobnienie i ciemność (to najgorsze, co może nas spotkać oprócz bólu?).  A przecież to niby takie naturalne – od ciemności zaczynamy i na ciemności kończymy. W ciemność także niekiedy uciekamy. Jak ja w chwili, kiedy już stan całkowitej ciszy wydawał się bliski, a oczy odruchowo garnęły się do miejsca, gdzie widoczny był niegasnący poblask. Uciekłam w ciemność znacznie bardziej komfortową niż ta, którą proponował Tres – bo własną. Zamknęłam oczy. Wewnętrzna ciemność jest bezpieczna, daje iluzję samowystarczalności i władzy nad sobą. Pomaga także w słuchaniu.

Kiedy już wyłączone zostały wszystkie urządzenia podziemia, rzeczywiście zrobiło się cicho.  W ciszy można było jednak usłyszeć człowieka – w jego naturze i kulturze. 🙂  Czyjś oddech, burczenie w brzuchu, skrzypienie krzesła, szelest kurtki, szept.

Tam gdzie jest człowiek,  cisza jest zawsze jakoś uczłowieczona.

kch