Zimno i ciemno/ 21.11/
Piątkowy wieczór na festiwalu Audio Art rozpoczął się od prezentacji dorobku centrum muzyki elektroakustycznej z Chin prowadzonego przez Zhang Xiaofu. Kompozycje bazowały na interakcji pomiędzy akustycznymi instrumentami a elektronicznym przetwarzaniem dźwięku. Pierwsze Illusion. Interaction for piano and electroacoustic music prezentowały dźwięki grane przez pianistkę, które poprzez przetworzenie zyskiwały pogłos lub powracały z opóźnieniem. Pojawiły się również utwory akuzmatyczne jak The Road to Cracow Mengjie Qi, Yi-Motions Xinyu Wang i Metacognition Space Xiu Ren, z których kompozycja Qi stanowiła ciekawą zabawę z nagranym nazwą miasta zdekonstruowaną przez kompozytorkę wydobywając niuanse brzmienia tej nazwy. Słuchając utworu Le Chant Interieur for chinese flute, image and electroacoustic music Xiaofu wykonywanym na bambusowym flecie miało się wrażenie podobnej dekonstrukcji na brzmieniach kojarzonych z tradycyjną muzyką chiń. Delikatne brzmienie bambusowego fletu nabierało pogłosu, aby w pewnym momencie tworzone elektroniczne echo stało się ścianą hałasu. Muzyka podobnie jak obraz wyświetlany za wykonawcą przypominała powolną akumulację delikatnych ruchów pędzlem w sztuce kaligrafii, których nagromadzenie przemieniało się w ciemną chmurę wypełniającą brzmieniem salę. Dźwięki kojarzone z Chinami rozpadały się w pojedyncze dźwięki i szum, aby powstało nowe silne brzmienie. W pracach centrum elektroakustycznym dominowała niezwykła precyzja i spójność miedzy projekcją video a dźwiękami wprowadzając intermedialny dialog w prezentowanych utworach. Na zakończenie @ Sent to Mars for percussion zaprezentowała niesamowitą mieszankę brzmień tworzonych przy pomocy instrumentów perkusyjnych wraz z przetwarzanym na żywo dźwiękiem i obrazem. Głosy nagrań niczym z animacji dla dzieci mieszały się z glitchami, gdy na projekcji można było zobaczyć nagranie na żywo muzyków renderujące i rozkładające się na milion kawałków.
Kierując się następnie do Bunkra Sztuki można było doświadczyć przejścia od muzyki precyzyjne zaprogramowanej, niemal antyseptycznie wykonanej do elektryfikującej improwizacji doświadczając dźwiękowego . Die Schrauber – działający około dziesięciu lat tercet, konstruował brzmienia na skraju katastrofy. Wywołanie iskry w układzie elektrycznym, pocieranie metalowym obiektem o struny, nagłe zmiany łączą z niezwykłym poziomem panowania nad brzmieniem. Ciepło syntezatora modularnego łączy się z metalicznym zgrzytem gitary rozbiegającym w nieskończoność, aby zostać ubarwiona przez wyładowania elektryczne i dzwonki. Na stole wokół, którego siedzieli muzycy znajdowało się coś pomiędzy śmietnikiem a skrzynią skarbów elektronicznych. Wszystko znajdowało się pod ręką pozwalając na natychmiastową zmianę oraz nagłe zaproponowanie nowego zupełnie brzmienia. Całość improwizacji przypominała wrzucanie granatów do ogniska sprawiając, że obserwowało się wykonawców z pełną koncentracją i równocześnie ze zdumieniem. Występ Philippe Cavaleri już był bardziej wyciszony, spowolniony wprowadzając w stan snu na jawie. En temps réel wykorzystywało stare taśmy filmowe przedstawiającą sceny rodzinne, zabawy dzieci, które powoli trawiły powstające wypaczenia i zniszczenia taśmy. Oglądało się powoli niszczejącą taśmę ulegający solaryzacji obraz, bruzdy bieli przecinają bawiące się latem dzieci, a całość obrazu w szmerach i zgrzytach rozpada się.
GHOST TAPE XI wymagał zmiany lokalizacji w nieznaną przestrzeń. Widzowie wsiedli do autobusu z napisem „Audio Art”, aby zostać przetransportowanym do odległej części Krakowa. Tajemny pokaz odbył się w sekretnej, nikomu nieznanej przestrzeni Solvay, gdzie odbiorcy musieli przebrnąć przez spowitą ciemności klatkę schodową i dotrzeć na widownie sali teatralnej. GHOST TAPE XI jest spektaklem teatru muzycznego przestawiającą na scenie fantazje o sonicznej broni żywiąc się opowieściami o badaniach nad dźwiękiem pod koniec XIX, nazistowskich projektach militarnych oraz rozwijanych podczas zimnej wojny paranoicznych dociekań nad dźwiękową kontrolą umysłu. Spektakl przypominał koncert nowo falowego zespołu zainspirowanego kultowym filmem Decoder i serwuje dość podobną mieszankę science fiction o manipulacji dźwiękiem. Wizualnie rozbuchane dzieło bawiło się z bielą, czernią i czerwienią w op-artowych iluzjach tworząc dynamiczną scenografię dla muzyków. Wokalista w spektaklu był narratorem snującym opowieść o Muzaku i infradźwiękach odkrytych przez Władimira Gavreau z muzyką w tle. Perkusista, gitarszysta oraz stojąca przy laptopie Marion Wörle poruszali się od czasu do czasu się niczym w Bauhausowym balecie Oscara Schlemmera, aby na scenie był jakikolwiek ruch. Jednak GHOST TAPE XI przypominł teatr radiowy sprawiając, że piękna warstwa wizualno-ruchowa nie miała sensu w kontekście przedstawianej historii stając się zbędnym podgrywaniem do koncertu muzyki. Warstwa brzmieniowa z trudnością wytwarzała napięcie wokół opowieści posługując się dość znanymi chwytami retorycznymi. Pojawiały się czasami ciekawe połączenia jak wykorzystanie kawałka utworu „let the bodies hit the floor” zespołu Drowning Pool, który żołnierze w Iraku słuchali podczas ataku, w zestawieniu z easy listening music. Jednak GHOST TAPE XI przede wszystkim konstuował narracje w formie alternatywnej historii, aby opowiedzieć o historię z dreszczykiem. Tematyka i sposób tworzenia narracji przypominało projekt AUDINT Steve’a Goodmana i Toby Haynesa prezentowanego w formie instalacji i projektu internetowego. Jednak skonstruowana historia GHOST TAPE XI była daleka od błyskotliwych połączeń wątków, faktów i science-fiction Brytyjczyków będąc nadal gratką dla osób, które uwielbiają klimat Decodera i zimnej fali lat osiemdziesiątych tworzących współczesną przypowieść o syrenim śpiewie.
Najnowsze komentarze